Opis
Liturgia tanga
Kallpa oznacza w języku quechua siłę, moc. Słowa splatają się z rzeczywistością, wywodzą się z niej i jednocześnie inspirują, a ich dobór podświadomie określa stosunek mówiącego do tego co mówi. Nie wiem na ile wybór słowa kallpa na nazwę duetu był dziełem przypadku – z pewnością zadziałała tu magia brzmienia, pewna egzotyka i świadomość, że słowo wywodzi się z kręgu kultury Iatynoamerykańskiej, zatem na głębszym, podświadomym poziomie, wybór nazwy nieprzypadkowo odsyła nas do świata kultury Ameryki Południowej. Nie dziwi, że dwóch młodych muzyków z Krakowa skierowało swe zainteresowania w stronę muzyki Nowego Świata, źródła nowej energii i inspiracji dla twórców starego kontynentu. Pamiętam stopniowe rozbudzanie się zainteresowania tą kulturą już w latach siedemdziesiątych. Najpierw za sprawą literatury, a zwłaszcza serii prozy iberoamerykańskiej wydawanej konsekwentnie przez krakowskie Wydawnictwo Literackie. Mario Vargas Llosa, Juan Rulfo, Jose Lezama Lima, Jorge Luis Borges, Ernesto Sabato, to tylko nieliczni z przedstawicieli tego nurtu.
Muzyka Iatynoamerykańska była egzotyką, i podczas studiów iberystycznych – a był to pierwszy rocznik na tym kierunku w Krakowie – stopniowo odkrywałem ten bogaty świat nowych brzmień. W tym środowisku, gdzieś pomiędzy Uniwersytetem a Piwnicą pod Baranami narodził się pierwszy Festiwal Gitarowy, powołany do życia przez Czesława Droździewicza, wielkiego entuzjastę muzyki gitarowej, a zwłaszcza Iatynoamerykańskiej. Dzięki niemu po raz pierwszy na żywo zetknąłem się z muzyką Piazzolli. Wcześniej przypominam sobie misterium wspólnego przesłuchiwania jego winylowej płyty w domu naszego lektora Quico Bello. Nagranie dokonane wspólnie z nieżyjącym już jazzowym saksofonistą barytonowym Gerry Mulliganem było jak odkrywanie nowych lądów. Tym większym przeżyciem było stąpanie po tym lądzie w chwili, gdy po raz pierwszy w Krakowie zabrzmiała muzyka Piazzolli – Koncert na bandoneon, gitarę i orkiestrę w wykonaniu, a jakżeby inaczej, dwóch Argentyńczyków – znakomitego Roberto Aussela na gitarze i wirtuoza bandoneonu Juana Jose Mosaliniego. Jednak najbardziej w pamięci pozostaje magiczny moment, kiedy w Piwnicy pod Baranami, chyba po zakończeniu już programu kabaretu, na estradzie pozostał Juan Jose ze swoim bandoneonem. To była prawdziwa liturgia, płynąca z głębi duszy modlitwa, radość i rozpacz w jednym. I tak Piazzolla dotknął Krakowa, i już tu na dobre zagościł. Przynajmniej dla mnie, a jak się okazuje nie tylko. Wielokrotnie jeszcze miałem okazję słuchać jego muzyki granej przez Braci Assad, Yo-Yo Ma, Gidona Kremera, jak też muzyki innych twórców Iatynoamerykańskich, takich jak Jorge Cardoso, Jorge Morel, Ariel Ramirez, Heitor Villa-Lobos i wielu, wielu innych, aż w końcu trafiła mi w ręce płyta duetu Kallpa Duo. I tutaj duża niespodzianka!
Aleksander Małkiewicz